W Polsce mamy jedne z najniższych w Europie świadczeń emerytalno-rentownych. Jeszcze nie dawno stopa zastąpienia , a więc stosunek pobieranego świadczenia do ostatniej pensji wynosił około czterdziestu procent , a niestety będzie jeszcze gorzej ponieważ w okolicach roku dwa tysiące czterdziestego wyniesie on około dwudziestu pięciu procent.
Można więc śmiało zaryzykować (chociaż zaryzykować to nie jest najlepsze słowo , raczej stwierdzić ) że nasze emerytury oraz renty będą po prostu głodowe. I to nie tylko w porównaniu z innymi państwami tak zwanej starej Unii Europejskiej , ale również w porównaniu ze średnią krajową czy też minimalną płacą. W historii zdarzały się już takie sytuacje , że stopa zastąpienia była na bardzo niskim poziomie. Wpadano więc na pomysł wypłacaniu emerytom tak zwanej renty hipotecznej. Oczywiście ten produkt finansowy jest wypłacany tylko i wyłącznie osobom które posiadają nieruchomość określonej wartości oraz ich wiek jest większy od emerytalnego zazwyczaj o kilka lat. Tak więc jeśli mamy do czynienia z mężczyzną w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat , a średnia oczekiwana życia wynosi siedemdziesiąt pięć , to fundusz hipoteczny który wypłaca nam świadczenia na podstawie ilości oczekiwanych miesięcy życia , oraz odpowiednio zaniżonej wartości naszej nieruchomości jest nam w stanie wypłacać dożywotnio rentę hipoteczną.
Wiadomo , że jedni klienci będą żyli kilka lat więcej niż wynosi oczekiwana długość życia , inni trochę mniej , ale w przypadku kilkunastu lub kilkudziesięciu osób pobierających świadczenie hipoteczne , średni wiek życia będzie bliski oczekiwanej. W Polsce taki produkt finansowy dopiero raczkuje mimo , to że u nas zdecydowanie większość ludzi posiada swoją nieruchomość , a w krajach zachodnich odsetek ten jest zdecydowanie niższy i dominuje tak tak zwana moda na wynajem , a mieszkania oraz domy własnościowe posiada niewielki odsetek najbogatszych ludzi w danym kraju. Jest to powiązane nie tylko z tym , że zarobki na zachodzie w stosunku do kosztów życia są na znacznie lepszym poziomie , ale również z tego powodu , że w Polsce własność ma bardzo silne korzenie , ludzie żyją w jednym miejscu nawet po kilkadziesiąt lat lub całe życie , istnieje pojęcie domów wielopokoleniowych , a mieszkania najzwyczajniej w świecie są po prostu dziedziczone , a potencjalny emeryt miałby problemy moralne aby po sobie nic nie zostawić.
Czy grozi nam emerytalna zapaść?
Jak pokazują liczne sondaże i ankiety zdecydowana większość ludzi w Polsce włączając w to osoby z wyższym wykształceniem jest błędnie przekonanych o tym , że na emerytury oszczędzamy na specjalnych kontach ,a pieniądze które są pobierane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych są specjalnie na ten cel odkładane w jakiś skarbcach. Nic bardziej mylnego. System emerytalny z jakim mamy do czynienia w Polsce to system polegający na solidarności pokoleń , tak więc osoby które aktualnie pobierają emerytury otrzymują pieniądze od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych który z kolei pobiera je od osób aktualnie pracujących czy też przedsiębiorców. Te pieniądze nie są nigdzie magazynowane. Jak wszyscy wiemy w Polsce mamy ogromny kryzys demograficzny , który jest spowodowany bardzo niską liczbą urodzeń dzieci – o kilkaset tysięcy mniejsza niż miało to na przykład w czasie okresu Stanu Wojennego. Natomiast liczba osób pobierających świadczenia rośnie w dramatycznym stopniu. Jeszcze kilka lat temu stosunek osób pobierających emeryturę do osób płacących składki wynosił mniej więcej trzy do jednego , a za trzydzieści lat stosunek ten będzie wynosił niemal jeden do jednego.
Warto również dodać , że mimo wskaźnika trzy do jednego na bieżącą wypłatę rent oraz emerytur rząd i tam musi przeznaczać dodatkowe środki z budżetu państwa (wynoszące około dwóch procent produktu krajowego brutto). Wielu ekonomistów twierdzi , że aby utrzymać dotychczasową stopę zastąpienia , a więc stosunek wypłacanej emerytury do ostatniej pensji na poziomie blisko czterdziestu procent rząd musiałby przeznaczać na dopłaty do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych co najmniej siedem procent produktu krajowego brutto co na dzień dzisiejszy jest kwotą niewyobrażalną wynoszącą blisko sto pięćdziesiąt miliardów złotych w skali roku. Taka reforma na pewno wymagała by nie tylko zdecydowanego zwiększenia deficytu finansów publicznych który i tak jest bardzo wysoki , ale również radykalnej podwyżki podatków które i tak są wysokie , oraz drastyczne uszczuplenie wydatków państwa , które jak się powszechnie twierdzi niemal w każdej państwowej instytucji są bardzo niskie. Warto dodać , że taki zabieg byłby bardzo trudny politycznie , a wielu ludzi z powodu ogromnych obciążeń fiskalnych (wydatki państwa mogły by wynosić nawet około pięćdziesięciu procent produktu krajowego brutto w skali roku) zmuszonych by było do emigracji , chociaż liczba naszych rodaków pracujących i żyjących poza granicami Polski jest i tak bardzo duża. Mogło by dojść do na prawdę ogromnego emigracyjnego boomu , co z kolei zmusiło by rząd to wpuszczenia na polski rynek pracy przybyszów z biednych krajów Azji oraz Afryki , bo za takie stawki jak obecnie w Polsce nawet Ukraińcy pracują coraz mniej chętnie.